Szesnaście lat temu ukazał się list Jana Pawła II do artystów. W tym poruszającym dokumencie Papież uzmysławiał, że „zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia”. Czasy współczesne, pomimo rozszerzania praw człowieka na kolejne sfery, przynoszą niewiele przykładów prawdziwej podmiotowości i niezależności. Słowa Papieża przychodzą mi do głowy, gdy myślę o Adolfie Bocheńskim. Ten znakomity pisarz polityczny i wspaniały żołnierz dał nam przykład jedności myśli i czynu, potraktowania życia jako samodzielnie stworzonego dzieła.
Człowiek z Kresów
Kim był człowiek, który uchodził za najlepszego publicystę politycznego pokolenia, które weszło w życie publiczne na początku lat trzydziestych, a w czasie II wojny światowej zdobył sławę żołnierza szaleńczej odwagi, powszechnie szanowanego i kochanego przez podwładnych? Przyszedł na świat w 1909 roku, w rodzinie ziemiańskiej, w kresowej Ponikwie jako najmłodsze dziecko z czworga rodzeństwa. Obydwaj bracia Adolfa będą aktywni w życiu publicznym i odegrają niemałą rolę w polskiej kulturze. Józef – wybitny filozof, profesor uniwersytetu we Fryburgu, po wstąpieniu do dominikanów przybrał imię Innocenty. Aleksander w latach trzydziestych został publicystą „Buntu Młodych” i „Polityki”, po wojnie był rzecznikiem ugody z komunistami. Starsza siostra Adolfa Olga była piękną i skromną osobą, odznaczoną medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” za ratowanie Żydów w czasie okupacji niemieckiej.
Kresowość była jednym z czynników, które ukształtowały Bocheńskiego i wpłynęły na jego „proukraińskie” sympatie polityczne. Dom był rządzony przez Marię Bocheńską, kobietę religijną i obdarzoną bardzo silnym charakterem. Adolf będzie również człowiekiem religijnym i wrażliwym. Wszyscy, którzy pisali o dzieciństwie Adolfa, wskazywali na jego nadzwyczajne zdolności intelektualne. Nauczył się czytać w wieku 5 lat na dziele Mariana Kukiela Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej. W wieku lat 13 studiował wnikliwie Clausewitza. Trzy lata później opublikował wspólnie z bratem Aleksandrem pierwszą książeczkę Tendencje samobójcze narodu polskiego (praca weszła w skład wydanych ostatnio pism młodzieńczych A. Bocheński Imperializm Państwowy, OMP,MHP 2015).
Później jego erudycja budziła podziw wykładowców paryskiej Ecole des Sciences Politiques. Adolf Bocheński był zafascynowany kulturą francuską i dzielił w tym względzie sympatie polskiej inteligencji, władając znakomicie językiem Moliera. Roman Czartoryski wspominał, że: „Adzio pisał i mówił po francusku równie dobrze jak po polsku… a nawet jego wystąpienia francuskie były bardziej udane od polskich”. W jego postawie nie było jednak nic z poczucia niższości wobec Francuzów. W okresie nauki w „Sc. Po.” odnosi wrażenie, że naród francuski znajduje się w głębokim kryzysie „nie chce żadnej zmiany i nie widzi żadnego celu”. Po powrocie ze studiów we Francji wiąże się z Jerzym Giedroyciem i jest najwybitniejszym autorem wydawanych przez niego pism „Bunt Młodych” i „Polityka”. W opinii Józefa Czapskiego i Stanisława Mackiewicza był najlepszym publicystą pokolenia, do którego należeli również Stefan Kisielewski, Ksawery Pruszyński czy Stanisław Stomma.
Piłsudczyk krytyczny
Bocheński służył Polsce niezależnością umysłu, wierząc w wartość pisarstwa politycznego, które idzie pod prąd poglądów uznawanych za politycznie poprawne. Politykę traktował jako sztukę realizacji idei i obrony interesów państwa, które znajduje się w niezwykle trudnym położeniu między Niemcami a Rosją. Pozostawał pod urokiem krakowskiej historycznej szkoły konserwatywnej, tzw. stańczyków, ale nie traktował jej wskazań jak dogmatów. Pierwszym przedmiotem jego zainteresowania były zagadnienia ustrojowe i konstytucyjne umocnienie Polski.
Zgodnie z tradycją „stańczyków”, domagał się wzmocnienia władzy wykonawczej. W książce Ustrój a racja stanu, która była plonem studiów paryskich, pisał, że ustrój polityczny Polski musi zakładać gwarancje stałości oraz spójności polskiej polityki zagranicznej. Kraj walczący o utrzymanie niepodległości nie może sobie pozwolić na to, by jego polityka zagraniczna była płynna i zależna od gry stronnictw sejmowych. „Tezą naszą jest, że polityka polska dopiero a la longue będzie mogła stanąć na wysokości zadania, kiedy zostanie przez konstytucję od ingerencji ludu i jego 444 reprezentantów uniezależniona i kiedy zależeć będzie od jednego człowieka, od Naczelnika Państwa”.
Nietrudno spostrzec, że Adolf Bocheński miał krytyczną opinię o Konstytucji Marcowej, która przyniosła hegemonię Sejmu, fatalną ordynację wyborczą i słabość władzy wykonawczej. Podziwiał Józefa Piłsudskiego jako twórcę niepodległości i męża stanu, próbującego umocnić Polskę na arenie międzynarodowej. Był jednak piłsudczykiem krytycznym, niegodzącym się na praktyki zwalczania opozycji za pomocą metod policyjnych, do czego doszło w Berezie Kartuskiej. W artykule Dwie konstytucje stwierdzał, że „Konstytucja gwarantująca w bardzo dużym stopniu legalną stałość może z największą łatwością doprowadzić do niestałości nielegalnej”. Propozycje ustrojowe Adolfa Bocheńskiego szły zatem w kierunku przywrócenia równowagi między autorytetem i efektywnością władzy a wolnością polityczną. Sądził, że obszar dyplomacji i armii powinien zostać wyłączony z demokratycznej rywalizacji politycznej i powierzony prezydentowi. W pozostałych domenach obowiązywać powinna otwarta konkurencja polityczna i reguły parlamentaryzmu. Podkreślał, że parlamentaryzm nie istnieje, jeśli opozycja nie może legalnie dojść do władzy. W takich warunkach jest tylko zamaskowaną pod pozorami prawnymi dyktaturą.
Młody konserwatysta bronił również praw samorządu i wolności gospodarczej. Adolf Bocheński był państwowcem osobliwym. Uważał, że dobre państwo okazuje siłę w sferach podstawowych (armia, dyplomacja, sądownictwo), w pozostałych dziedzinach, zgodnie z zasadą pomocniczości, pozwala działać jednostkom, stowarzyszeniom i samorządom. Wyrażał zdecydowane poparcie dla decentralizacji państwa i podtrzymywania kulturowej różnorodności Polski. W tekście O decentralizację kulturalną znajdziemy konserwatywne argumenty przeciw schematyzacji i unifikacji Polski. Bocheński uważał, że pierwsze dziesięciolecie Polski niepodległej przyniosło centralizację kulturalną i zanik życia prowincji, a to zmniejszało wydatnie atrakcyjność kultury polskiej, szczególnie na Wschodzie. Jego zdaniem miasta, poza zachowującym własną specyfikę Krakowem, przeżywały ciężki kryzys kulturalny, a znajdujące się w nich uniwersytety wychowywały Polaka „zubożałego” i „zunifikowanego”: „Z przykrością trzeba jednak zauważyć, iż nasze uniwersytety prowincjonalne są raczej fabrykami Polaka – wszechdzielnicowego, Polaka zestandaryzowanego czy Polaka zunifikowanego, niż szkołami o własnej fizjonomii, z których wychodzą ludzie mogący wnieść zróżnicowanie, wzbogacenie naszej kultury przez twórcze ścieranie się prądów powstałych dzięki różnicom psychiki ludzi, pochodzących z różnych dzielnic i różnych uniwersytetów”.
Między Niemcami a Rosją
W Autobiografii na cztery ręce Jerzy Giedroyć przyznawał, że Bocheński był w jego środowisku autorytetem w dziedzinie polityki zagranicznej i to on właśnie stworzył podstawy polityki wschodniej, realizowanej przez paryską „Kulturę” na powojennej emigracji. Adolf Bocheński wyłożył swoje poglądy w książce Między Niemcami a Rosją, która ukazała się dwa lata przed wybuchem II wojny światowej (praca została wznowiona przez Ośrodek Myśli Politycznej w Krakowie w 2009 r.). Publicystyka Adolfa Bocheńskiego wzywała do porzucenia myślenia życzeniowego i do realizmu w ocenie pozycji międzynarodowej Polski. Przestroga przed ideologizacją polityki zagranicznej, przed przyznawaniem zbyt dużej wartości sympatiom ideologicznym, nie była wyrazem aprobaty dla politycznego cynizmu. Bocheński uważał za bardzo istotne zrozumienie autonomii polityki i reguł rządzących rywalizacją między państwami: „Polityka zagraniczna państwa jest niewątpliwie wypadkową całego szeregu najsprzeczniejszych i najbardziej skomplikowanych motywów. Niektóre z nich posiadają jednak stałą i niewątpliwą przewagę. W pierwszej mierze należy do nich tak zwana racja stanu, dążenie do potęgi państwa, do której pcha samo istnienie mechanizmu państwowego”.
Adolf Bocheński nie wierzył w solidarność demokracji europejskich w obliczu zagrożenia niemieckiego, uważał również, że nie sposób liczyć na to, że względy ideologiczne wyeliminują niebezpieczeństwo sojuszu niemiecko-radzieckiego. W jego opinii polityka zagraniczna Polski musi brać pod uwagę ciągłą zmienność relacji międzynarodowych i wyzbyć się myśli, że istnieje jakieś jedno stałe rozwiązanie, które może gwarantować nasze bezpieczeństwo. Wszyscy znamy ten rodzaj politycznego realizmu, który łączy się z zaniżeniem aspiracji państwowych, a nawet z pogodzeniem się z utratą podmiotowości. W książce Bocheńskiego nie znajdziemy najmniejszych śladów takiego myślenia. Jego pisarstwo zachęca do polityki, która w pierwszej kolejności liczy na własne siły, do aktywności, która z wyprzedzeniem mierzy się z problemami bezpieczeństwa. Zasadnicza teza pracy uznawała za największe zagrożenie dla niepodległości państwa polskiego sojusz niemiecko-sowiecki. Bocheński uważał, że Polska powinna tak długo jak to możliwe podtrzymywać antagonizm niemiecko-sowiecki i stawiać na osłabienie potęgi wschodniego sąsiada przez wspieranie niepodległości Ukrainy. W Między Niemcami a Rosją wątek ukraiński zajmuje istotne miejsce. Dostrzec można w nim pierwotny wyraz koncepcji polityki wschodniej głoszonej przez Jerzego Giedroycia po II wojnie światowej, a zatem przekonanie, że niepodległa Ukraina jest czynnikiem wspomagającym niepodległość Polski i że w naszym interesie jest ukształtowanie z nią partnerskich relacji. Bocheński proponował więc formułę, którą można określić mianem „neofederalizmu”.
Zakładała ona dobrowolny i partnerski charakter relacji polsko-ukraińskich, a więc świadome odstąpienie od demonstrowania kulturowej i politycznej przewagi Polski w tym związku. Czytelnik przekona się, że Bocheński traktował współpracę z Ukrainą jako nie pozbawioną ryzyka inwestycję, którą trzeba realizować ze względu na strategiczny interes Polski.
Żołnierz szaleńczej odwagi
Adolfowi Bocheńskiemu nie było dane doczekać momentu, w którym jego poglądy nabrały ponownie waloru aktualności. Jego rówieśnicy: Jerzy Giedroyć, Stefan Kisielewski, Stanisław Stomma czy Wojciech Wasiutyński odegrali ważną rolę w budowaniu niezależnej myśli politycznej w okresie dyktatury komunistycznej. Z chwilą wybuchu wojny porzucił pióro dla szabli. Uważał, że w czasie wojny służba wojskowa jest najważniejszą, być może jedyną realną formą pracy dla Rzeczpospolitej, a więc muszą przed nią ustąpić dyplomacja i twórczość intelektualna. Wielu jego kolegów służących w II Korpusie wybrało pracę w prasie czy propagandzie. Bocheński sądził, że pisarz polityczny powinien być gotowy do złożenia ofiary za niepodległy byt państwa polskiego. Ten wybór nadał jego pisarstwu szczególną siłę i wiarygodność.
Kariera wojskowa Adolfa zaskoczyła wielu jego przedwojennych przyjaciół, widzących w nim klasyczny typ oderwanego od życia intelektualisty. Jego brat Józef nie dawał mu żadnych szans w wojsku „ze względu na słabe zdrowie i indywidualizm wykluczający poddanie się dyscyplinie”. Adolf nie został zmobilizowany z powodu złego stanu zdrowia, właściwie wkupił się do wojska w ten sposób, że podarował dowódcy szwadronu samochód. Po klęsce wrześniowej Adolf nie rezygnuje. Przez Węgry i Włochy przedziera się do Francji, kończy podchorążówkę w bretońskim Coetquidan. Z tego okresu mamy pierwsze relacje dotyczące jego niezwykłej postawy wobec kolegów i podwładnych. „Adolf zgłaszał się z zasady na ochotnika do skrobania kartofli, na wartę, do służby, na ćwiczeniach zawsze był gotów do zastąpienia kolegi w noszeniu karabinu maszynowego.” Potem walczy w Norwegii i za udział w walkach pod Narvikiem zostaje odznaczony Krzyżem Walecznych. Bierze udział w kampanii francuskiej, a po kapitulacji Francji przeprowadza swój oddział z Bretanii pod Marsylię. Dociera do Tuluzy, gdzie wykorzystując znakomitą znajomość języka francuskiego, organizuje przeprowadzkę wielu polskich oficerów i szeregowych przez Pireneje i Hiszpanię do Anglii. W Tuluzie z żołnierskimi paszportami wydreptywał w urzędach wizy i inne dokumenty niezbędne do przeżycia, bądź przedostania się do Anglii. „Stał się najpopularniejszą postacią wśród żołnierzy polskich porzuconych latem 1940 roku na rozpalonym słońcem południa bruku Tuluzy.”
Pół roku później, w grudniu 1940 roku, wraz z Mieczysławem Pruszyńskim, przepłacając marynarzy korsykańskich, płynie pod pokładem statku do Bejrutu. Na Bliskim Wschodzie wstępuje w szeregi Brygady Karpackiej. W Afryce, a potem we Włoszech wokół jego czynów rośnie legenda. Bocheński świecił prawdziwie rycerskimi cnotami – wsławił się nieprawdopodobną odwagą, oddaniem i pełnym troski stosunkiem do podwładnych, kompetencją i zaangażowaniem we wszystkim, co robił. W kampanii libijskiej zostaje odznaczony Virtuti Militari i ponownie Krzyżem Walecznych. Według Pruszyńskiego w ciągu stu dni obrony Tobruku przez Brygadę Karpacką wykonał 50 nocnych patroli, czyli więcej niż jakikolwiek inny żołnierz. Wsławił się tam m.in. podpaleniem niemieckiej wieży obserwacyjnej. Ranny pod Monte Cassino, wbrew wskazaniom lekarzy, powraca na pole walki. „Zacny sługa Boży, z cywila franciszkanin ze śląskiego klasztoru, rzekł kiedyś: – Podchorąży Bocheński jest człowiekiem, dla którego niebezpieczeństwo nie istnieje. Jest on nie tyle odważnym co raczej nienormalnym”. Walczył pod Monte Cassino, zginął pod Ankoną w trakcie rozbrajania min. Piotr Dunin-Borkowski napisał o nim, że „był człowiekiem z jednej bryły wykutym”. W istocie potraktował swoje życie jak samodzielnie tworzone dzieło. W dziele tym mamy rzadkie w polskiej historii połączenie cnót rycerskich i odwagi cywilnej, warte zapamiętania przez współczesnych.
Kazimierz Michał Ujazdowski
tekst opublikowany w czasopiśmie historycznym „Mówią Wieki” nr 6, 2015