V Republika raz jeszcze potwierdziła swą efektywność w zmienionych warunkach politycznych. Po zwycięstwie w wyborach prezydenckich mechanizm konstytucyjny z preferencją dla władzy prezydenta i większościowym prawem wyborczym działał na rzecz Macrona.
Wybory we Francji dały Macronowi większość absolutną i przyniosły największą wymianę elity parlamentarnej od 1958 roku, gdy De Gaulle ustanawiał V Republikę. Nie ma jednak pewności, że nowa prezydentura podniesie jakość polityki francuskiej i da impuls do prawdziwych reform na rzecz konkurencyjności francuskiej gospodarki.
Koalicja na rzecz większości prezydenckiej uzyskała superwiększość 350 mandatów na 577. Partia Republika Naprzód! (En Marche), uzyskując 308 mandatów, będzie niezależna od koalicjanta wewnętrznego Francois Bayrou, przywódcy Ruchu Demokratycznego (MoDem), reprezentowanego przez 42 deputowanych. Wedle powyborczych deklaracji deputowani MoDem stworzą osobną grupę parlamentarną. Wybory zdetronizowały Partię Socjalistyczną (wraz z sojusznikami uzyskała 44 mandaty) i poważnie osłabiły Republikanów (wraz z koalicjanyami 137). Marine Le Pen i Jean Louis Melenchon będą członkami Zgromadzenia Narodowego, ale bez możliwości poważnego wpływu na prace parlamentu (Francja Niepokorna Melenchona wraz z Francuską Partia Komunistyczną uzyskały 27 mandatów, Front Narodowy zaledwie 8).
Rezultaty wyborów brane powierzchownie mogą tworzyć wrażenie potężnej fali poparcia dla urzędującego prezydenta. Tymczasem wyraźna większość dla En Marche powstała wskutek zbiegu kilku czynników, a odrzucenie starej klasy politycznej jest zaledwie jednym z nich. Jerome Jaffre, szef jednego z centrów badania opinii publicznej w wywiadzie dla Le Figaro z 13 czerwca przypomniał, że partie prezydenckie uzyskiwały w przeszłości lepsze rezultaty (np. 42% dla UMP w 2007 po zwycięstwie Sarkozy’ego). En Marche jest beneficjentem najniższej frekwencji wyborczej w historii politycznej V Republiki (48,71% i 42,6 % w 1. i 2. turze) i demobilizacji konkurentów. W domach zostali ci wyborcy, którzy w drugiej turze wyborów prezydenckich nie chcieli wybierać między Macronem a Le Pen. Odnotować trzeba absencję wyborców FN i Francji Niepokornej Melenchona. Obie formacje uzyskały wyniki niemal dwukrotnie mniejsze niż w wyborach prezydenckich. Macron wysuwając na fotel premiera Édouarda Philippe’a należącego do Republikanów przejął cześć wyborców tej partii wprowadzając w stan konfuzji wielu wyborców centroprawicy.
Wreszcie V Republika raz jeszcze potwierdziła swą efektywność w zmienionych warunkach politycznych. Po zwycięstwie w wyborach prezydenckich mechanizm konstytucyjny z preferencją dla władzy prezydenta i większościowym prawem wyborczym działał na rzecz Macrona. Wypada przypomnieć, że reforma konstytucji z 2002 skróciła kadencję prezydenta z 7 do 5 lat, zrównując ją z kadencją Zgromadzenia Narodowego. Została pomyślana jako antidotum na złe skutki cohabitation i mocno sprzyja efektowi prezydenckiemu w wyborach parlamentarnych.
To, czy prezydentura Macrona przyniesie Francji rzeczywisty wzrost, zależy od woli reform i odwagi w redukowaniu państwa dobrobytu
Macron uzyskał komfort stabilnego rządzenia, dziś największy w skali Europy. Nie tylko Theresa May po niefortunnych przedterminowych wyborach, ale także kanclerz Merkel może żywić uczucia zazdrości zważywszy, że jeszcze nie tak dawno prezydenturę Hollanda paraliżowały wewnętrzne konflikty w Partii Socjalistycznej. Już pierwsze kroki prezydenta na arenie europejskiej pokazują, że Francja może wrócić do roli współgospodarza Europy. Proeuropejski język nowego prezydenta w żadnym razie nie oznacza zmniejszenia ambicji. Dla Macrona euroentuzjazm nie jest wyrazem dołączenia się do Niemiec, lecz aspiracji do sprawowania wspólnie z Berlinem przywództwa w UE.
Jednak to, czy prezydentura Macrona przyniesie Francji rzeczywisty wzrost, zależy od woli reform i odwagi w redukowaniu państwa dobrobytu. Można sądzić, że En Marche ma nastawienie proreformatorskie i jest wolny od etatystycznego podejścia, które utrzymuje słabość Francji. Ta część Republikanów, która przystąpiła do obozu władzy i jest gotowa wesprzeć Macrona, tłumaczy to zamiarem uczestnictwa w projekcie głębokich reform. Ale podstawową przeszkodą jest opór materii, przywiązanie Francuzów do etatystycznego modelu ekonomii połączonego z silną osłoną socjalną. Macron zaprezentował w wyborach świeżość i nowy styl uprawiania polityki, ale jego program gospodarczy nie był ani śmiały ani konkretny. Zdecydowanie wyższy poziom modernizacyjnych ambicji wyrażał program Fillona (polecam mój tekst „Francja czeka na reformy”). Wiele mówi podejście Macrona do reformy strefy euro zakładające interwencjonizm i uwspólnotowienie długów.
Macron doprowadził do całkowitej destrukcji Partii Socjalistycznej – formacji, z którą jeszcze dwa lata temu był związany jako minister w rządzie Hollande’a. Ktoś zauważył, że Socjaliści schodzą ze sceny w rocznicę manifestu z Epinay z czerwca 1971 roku, od którego zaczął się marsz do władzy Mitteranda. Wymiana elity parlamentarnej jest powszechnie identyfikowana w analizach wyborczych. Wypada zauważyć, że nie jest ona tylko dziełem En Marche. Aż 70 % kandydatów Republikanów, którzy znaleźli się w drugiej turze, to ludzie bez stażu parlamentarnego. Komentatorzy mylą się więc obwieszczając koniec postgaullistowskiej centroprawicy. Republikanie uzyskali 113 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym i nawet jeśli część z nich zasili obóz władzy, to większość tej partii ma zdolność do uformowania racjonalnej i wiarygodnej opozycji. Politycy tacy jak Ciotti, Morano i Wauquiez już dziś obierają ten kierunek. Francuzi okazali instynkt państwowy dając większość nowemu prezydentowi. Nie wyzbyli się jednak ducha sprzeciwu i kontestacji. Ten z kolei będzie wspierał tych, których stać na budowanie atrakcyjnej alternatywy dla rządzących.
Kazimierz M. Ujazdowski
tekst ukazał się na stronach www.NowaKonfederacja.pl