Kisiel. Publicystyka przedwojenna (przedmowa K.M. Ujazdowski)

Smolna 21. Pod tym adresem mieszkała w przedwojennej Warszawie rodzina Kisielewskich. Jednak tego, kto szukał będzie w tradycji rodzinnej źródeł konserwatywno-liberalnych poglądów Stefana Kisielewskiego czeka srogi zawód. Późniejszy Kisiel przyszedł na świat w rodzinie o zdecydowanie socjalistyczno-niepodległościowych tradycjach.

Ojciec autora „Sprzysiężenia” Zygmunt Kisielewski był działaczem galicyjskiego PPS, redaktorem „Promienia”, mama przyszłego mistrza felietonu z domu Szapiro wywodziła się ze zasymilowanej rodziny żydowskiej. W czasie pierwszej wojny światowej Zygmunt Kisielewski służył w Legionach i POW. Po wojnie kierował działem literackim „Robotnika” – oficjalnego organu partii socjalistycznej i pracował w Związku Zawodowym Literatów Polskich. Pozostawił po sobie dorobek pisarski m.in. ogłosił „Świty”, „Wędrowca”, „Krwawe Drogi” i dramat „Margrabia”. Był piłsudczykiem o radykalno-lewicowych poglądach.

Nic zatem z atmosfery domowej nie mogło przemawiać za prawicowymi sympatiami młodego Stefana. W czasie studiów w konserwatorium – podążając drogą wytkniętą niejako przez sympatie Ojca – Kisiel przystąpił  do piłsudczykowskiego Legionu Młodych. Rozczarowanie wobec tej organizacji przyszło jednak szybko. Kisiel nie zniósł panującego tam ideologicznego gorsetu i schematyzmu. Legion bowiem – znajdujący się wówczas pod komendą pułkownika Zbigniewa Zapasiewicza – ojca znakomitego współczesnego aktora – przybrał  radykalnie socjalistyczny i antyklerykalny charakter. Jego prominentni działacze przejawiali nawet sympatie komunizujące. Wśród nich znaleźli się późniejsi prominentni członkowie PZPR tacy, jak Stefan Jędrychowski, czy główny ideolog PRL-owskiej polityki kulturalnej Stefan Żółkiewski.

Kisiel porzucił Legion wzbudzając oburzenie swego macierzystego środowiska. Czy mógł liczyć na inną reakcję w momencie gdy wygłaszał  pochwały na temat geopolitycznych koncepcji Romana Dmowskiego ? Taka „filoendeckość” spotyka się oczywiście z ostrą reakcją ojca, a ślady tego  generacyjnego konfliktu znajdziemy w Kisielowym „Sprzysiężeniu”.

Twórczość publicystyczna Kisiela rozkwitnie na dobre dopiero z chwilą nawiązania współpracy z Jerzym Giedroycem, wpływowym urzędnikiem i redaktorem neokonserwatywnego „Buntu Młodych”. Znajomość z Giedroyciem, który po wojnie publikował teksty Kisiela w paryskiej „Kulturze” zawdzięczał swojemu koledze z konserwatorium, Witoldowi Małcużyńskiemu. W opublikowanych z okazji czterdziestolecia „Kultury” „Spotkaniach  z Jerzym Giedroyciem” wspominał: „Rzecz zaczęła się w styczniu roku 1936, a motorem jej był mój kolega z warszawskiego konserwatorium, z czasem światowej sławy pianista Witold Małcużyński, oraz jego przyjaciel, początkujący literat i dziennikarz Paweł Zdziechowski. Uważali oni, że poza graniem na fortepianie i komponowaniem powinienem stale pisać do prasy o muzyce. Czytali bowiem jakieś próbki moich muzycznych recenzji. Oświadczyli mi, że zaprowadzą mnie do swojego znajomego, „radcy” Jerzego Giedroycia, wydającego i redagującego dwutygodnik „Bunt Młodych”. Nigdy dotąd o takim piśmie ani o takim redaktorze nie słyszałem, ale zaprowadzić się pozwoliłem. (…) Redaktor okazał się człowiekiem młodym, szalenie przystojnym, eleganckim i uprzejmym. Oświadczył mi z punktu, że o muzyce nie ma zielonego pojęcia, lecz jest przekonany, że ja będę pisał znakomicie, co szczeniaka i debiutanta jakim byłem ogromnie ujęło.[1]”.

Należy w tym miejscu wspomnieć kilka słów o samym piśmie, z którego  pochodzi lwia część przedwojennej publicystyki Kisiela. Korzenie „Buntu Młodych” wyrosły z prosanacyjnego i konserwatywnego Związku Akademickiego „Myśl Mocarstwowa”. Głównym celem Związku, w którym pierwsze kroki stawiali m.in. Adolf i Aleksander Bocheński, Ksawery i Mieczysław Pruszyńscy oraz Jerzy Giedroyć, było pozyskanie  rozpolitykowanej młodzieży akademickiej dla idei konserwatywnych i obozu belwederskiego. Patronem działań konserwatywnej młodzieży był m.in. Janusz Radziwiłł. Książę przyjmował młodych publicystów  w  pałacu przy ulicy Bielańskiej, w którym w czasach PRL mieściło się Muzeum Lenina, a dziś znajduje się Muzeum Niepodległości. Redakcja  pisma  mieściła się kilkaset metrów dalej idąc w stronę ulicy Długiej, w miejscu nieistniejącego po wojnie fragmentu ulicy  Daniłowiczowskiej.

Liczący niewielu ponad pięciuset członków Związek nie mógł dorównać rozmachem masowym narodowym organizacjom akademickim, szczególnie Młodzieży Wszechpolskiej. Stąd ogromne dla tej organizacji znaczenie prasy, jako jedynego praktycznego środka politycznego oddziaływania. W początkowej fazie istnienia organizacji najważniejszym pismem był teoretyczny miesięcznik „Myśl Mocarstwowa,” redagowany przez krytyka literackiego Konstantego Troczyńskiego. Wydawano także inne pisma m.in. „Civitas Academica”, „Tydzień Akademicki” i „Dzień Akademicki”. Właśnie z tego ostatniego periodyku wyłonił się w roku 1929 „Bunt Młodych”, przemianowany osiem lat później na „Politykę”.

Pismo szybko zdobyło sobie wysoką pozycję intelektualną i opinię najciekawszego periodyku sympatyzującego z sanacją. Redaktorzy bronili zasady silnej władzy państwowej, lansowali antyradziecką wizję polityki zagranicznej i zajmowali postawe liberalną propagowali liberalizm wobec mniejszości narodowych. W kwestiach światopoglądowych neokonserwatyści bronili poglądów tradycjonalistycznych wyrażając szacunek dla Kościoła. W tej dziedzinie wielokrotnie podejmowali ostre polemiki z prasą socjalistyczną i „Wiadomościami literackimi”. W „Autobiografii na cztery ręce” Giedroyć kwestionował konserwatywny charakter pisma, jednak w oczach Kisiela  fakt, iż „Buntu Młodych” nie można było posądzić o lewicowość stanowić mógł tylko zaletę.  Nie mniej istotnym walorem pisma była uwielbiana przez Kisiela przekora. W „Sprzysiężeniu” odnajdziemy sugestywny portret redakcji i samego redaktora naczelnego. Kisiel chwalił „rewolwerowość”  pisma, „która polegała po prostu na mówieniu prawdy (przynajmniej z punktu widzenia członków redakcji (…), głoszeniu z pasją i upodobaniem idei niepopularnych, wykrzykiwaniu z rozkoszą rzeczy, o których wszyscy inni nie lubili mówić. (…) Przekora i ukochanie prowokacji intelektualnej były w tej redakcji niejako legitymacją członkowską.”

Redaktor Giedroyć, który zdaniem Kisiela kierował wszystkim dyskretnie ale stanowczo, zgromadził wokół siebie doborowe grono współpracowników. Nie sposób wyliczyć wszystkich autorów współpracujących z periodykiem Jerzego Giedroycia. Wspomnijmy ludzi, którzy odegrali zasadniczą rolę w ukształtowaniu linii pisma: Adolfa i Aleksandra Bocheńskich, Ksawerego i Mieczysława Pruszyńskich, Kazimierza Studentowicza. Publikowali tam również tacy autorzy, jak: naukowcy Olgierd Górka, Józefa Chałasiński, Stefan Kieniewicz, Stefan Kołaczkowski, Alfons Klafkowski i Bohdana Suchodolski, literaci Paweł Hertz, Bolesław Micińskio, Czesław Miłosz, Teodor Parnicki, Czesław Straszewicz, publicyści Stanisław Stomma, Antoni Gołubiew, Piotra Dunin-Borkowski.

W takim oto gronie debiutował Kisiel i to debiutował bardzo udanie. Pierwsze publikacje zmieszczone także w tym zbiorze dotyczyły muzyki („Coś o muzyce” , „Pokłosie muzyczne” ), niedługo później Kisiel „wykroczył” poza muzyczne zamówienie publikując teksty poświecone polityce i literaturze. W artykule „Dlaczego piłsudczycy nie kierują życiem państwa?” znajdziemy nie tylko Kisielową prowokację, ale również właściwą jego dojrzałej publicystyce pochwałę polityki ambitnej. Kisiel twierdzi, że po śmierci Piłsudskiego jego współpracownicy nie kierują życiem państwa. Zachowują się jak palacze w statku, sypią węgiel nie mając wpływu na kierunek rejsu. Kisiel uważał, że prowadzenie polityki państwowej wymaga czegoś więcej niż administrowania. Wymaga wzniesienia się ponad optykę palaczy. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tekst ten zapowiadał powojenną publicystykę Kisiela. Można w nim odnaleźć tę śmiałość i samodzielność myśli, którą spotkaliśmy wtedy, gdy domagał się od polskiej opozycji sformułowania prokapitalistycznego programu czy też wtedy, gdy na łamach nielegalnej jeszcze „Respubliki” wbrew utartej opinii domagał się od niezależnych ośrodków powrotu do geopolityki i realizmu w stosunkach  z ZSRR.

Najistotniejszym wątkiem przedwojennej publicystyki Kisiela była batalia na rzecz autonomii kultury. Kisiel sprzeciwiał się ideologizacji kultury, poddawaniu jej ocenom właściwym dla świata polityki. Czynił to na przekór dominującym w latach trzydziestych prądom ujmującym całe bogactwo życia kulturalnego w klamry ekspansywnych ideologii. Młody Kisielewski gwałtownie oponował przeciwko parcelacji literatury polskiej pomiędzy koterie i grupy polityczne. W tekście poświeconym twórczości Andrzeja Struga pisał: ”Przedstawiciele poszczególnych odłamów literackich uzurpując sobie prawo do reprezentowania kultury polskiej, a dyskwalifikując i odsadzając od tego prawa swych przeciwników, nie zdają sobie sprawy, że gdyby postulaty ich się urzeczywistniły byłoby to zubożenie, pomniejszenie kultury”. Kisiel ostro krytykował tendencje do ideologizacji literatury, do poddawania jej ideowym terroryzmom. W najgłośniejszym z przedwojennych tekstów pisał o komunizmie, nacjonalizmie i „neohumanitaryzmie” „Wiadomości literackich” jako trzech tendencjach zagrażających rozwojowi literatury. Krytyka, zdaniem publicysty BM, znalazła się w szponach poglądów politycznych. ”Młodzi komuniści wietrzący wszędzie zdradę, przekupstwo i prowokację, młodzi endecy wietrzący wszędzie żyda, to bardzo bliscy kuzyni Antoniego Słonimskiego wietrzącego wszędzie głupotę ,zacofanie i „niski poziom”. W tym kontekście dziwić może pojawienie się liberalnego periodyku obok ideologii uznających niezależność kultury za przeżytek dawnych czasów. Jednak właśnie tę grupę – Słonimiskiego i Boya –Stefan Kisielewski uważał za najszkodliwszy ośrodek terroru –terror bezideowości”.

Protest przeciwko utylitaryzacji literatury nie oznaczał w przypadku Kisiela pochwały parnasizmu. Każdy kto zna powojenne powieści Kisiela i jego wołanie o powieść realistyczną, o prawdziwy portret PRL-u wie, że nie mógł być rzecznikiem sztuki dla sztuki. Kisiel pragnął literatury prawdziwej, a nie idealistycznej. Uważał, że po literaturze o wielkim nasileniu patriotycznym, która pozwoliła narodowi przetrwać czas niewoli przyszedł czas na literaturę normalną, która zejdzie z narodowego piedestału ku sprawom bardziej zwyczajnym. „Dzisiaj potrzeba nam być może właśnie powieści osnutych na „częściach ciała” niż uderzania w najwyższe struny patosu – twierdził– Ideał zwyczajności i normalności nie jest wcale taki niski ;wszak postawił go jeszcze Wyspiański, który przewidział owo rzekome fiasko ideowe literatury po odzyskaniu niepodległości”. Zdaniem Kisiela wielkość literatury nie zależy od tematyki. Miarą wielkości i żywotności jest ukształtowanie własnego, odrębnego typu kulturowego. „Przede wszystkim nazbyt prostolinijne wydaje mi się ujmowanie literatury dzisiejszej jedynie pod kątem tematyki. Jest to nazbyt łatwe uproszczenie; literatura powinna służyć celom i dążeniom narodu, lecz nie może to polegać na mechanicznym stosowaniu przez nią pewnych aktualnych i „krzepkich” tematów. Nie jest bowiem celem literatury przeprowadzenie pewnych, nawet bardzo ważnych zadań doraźnych /…/ literatura piękna pracuje dla narodu i państwa na innej płaszczyźnie, ma na oku cele dalsze i ważniejsze. Celem jest wytworzenie pewnego odrębnego typu kultury polskiej, kultury silnej o własnym niepodrabianym obliczu – co jest przecież zadaniem ważnym, bowiem posiadanie własnego , indywidualnego oblicza kulturalnego jest dla narodu warunkiem jego ekspansji politycznej i gwarancją realności jego bytu politycznego jako państwa.”

Kisiel był piewcą konkretu, uważał że dobre pismo analityczne więcej robi dla literatury polskiej niż kiepskie pisma polityczne w jakie zamieniają się periodyki literackie. „Plagą naszego życia kulturalnego jest to, że wszyscy chcą gadać o problemach ogólnych, rozwiązywać problemy najwyższe,walić w wielki dzwon idei, a nikt nie chce przejść drogi pośredniej od problemów mniejszego kalibru wymagających dyscypliny i rzetelnego przygotowania intelektualnego.” Czytelnik tego wyboru tekstów będzie miał okazję poznać gusty literackie wertując recenzje z książek Struga, Rembeka, ostro krytykowanego Gombrowicza.

Moje pokolenie miało okazję poznać Kisiela jako publicystę politycznego rzecznika wolnego rynku i kapitalizmu. W czasach powstawania opozycji demokratycznej i później w latach osiemdziesiątych Kisiel zachwycał jako konsekwentny wróg ekonomicznych zabobonów socjalizmu. Wyśmiewał zarówno socjalizm oficjalny, jak i opozycyjne próby budowania demokratycznego socjalizmu z ludzką twarzą. Zaproszony przez redakcję Tygodnika Solidarność do dyskusji o programie Związku, namawiał do zerwania z koncepcjami uzdrawiania gospodarki państwowej. Liberalizm w kwestiach gospodarki zyskał mu sympatie środowisk opozycyjnych szukających inspiracji ideowej poza tradycją socjaldemokratyczną. Kisiel nie był nowo nawróconym liberałem. Jego liberalny konserwatyzm nie brał się z prac Hayeka, lecz z poglądów na cywilizacyjne potrzeby polskiego społeczeństwa. W „ Polskim Don Kiszocie” czy też w napisanych z wielką  pasją „Sprawach Młodzieży” ujrzymy zaciekłego krytyka tradycji romantycznej i rzecznika lekceważonej w Polsce cywilizacji mieszczańskiej.    Poddawał ostrej krytyce typowo polski aktywizm, skłonność do negacji, niechęć do codziennej mozolnej pracy. Tu leży źródło niezmiennnego od lat młodzieńczych szacunku dla własności prywatnej i  przekonania o pożytkach płynących z ekonomicznej wolności. Znajdował się pod wrażeniem myśli Romana Dmowskiego widząc w nim twórcę szkoły trzeźwego patriotyzmu i obozu mieszczańskiego. Paradoksalnie, identyczny motyw skłaniał go do  polemik z młodą generacją narodowców. Uważał, że zawdzięcza popularność  hołdowaniu największym słabościom narodowego charakteru, niechęci do mozolnej codziennej pracy, kultowi negacji i rewolucji.  Wspomniane „Sprawy młodzieży” są wnikliwą i chyba po dziś aktualną krytyką  kultu  młodzieży w polityce , fałszywego przekonania ,ze „ już sam wiek stanowi  wartość w życiu publicznym.” „Szukanie wśród młodych dojrzałego rozumu politycznego, kreowanie tego lub owego przywódcy młodzieży na politycznego matadora –to po prostu nieporozumienie; tylko nienormalności naszych warunków należy przypisać fakt, że nieporozumienie to zyskało sobie u nas prawo obywatelstwa” W jego opinii kult młodzieży jest następstwem nienormalnych warunków niewoli przeniesionych na grunt niepodległego państwa. Bunt, konspiracja i rewolucja przydatne w okresie niewoli w warunkach wolności przynoszą szkody i zmarnotrawienie energii. Kisiel pisał ten tekst przeciw własnemu pokoleniu w momencie, gdy młodzi działacze polityczni stali się przedmiotem zabiegów ze strony przywódców znajdującej się stanie kryzysu sanacji.

Przed paru laty Aleksander Bocheński wspominał, że Ksawery Pruszyński mówił, że mógłby pisać bez przerwy, gdy nie to, że brakuje mu pomysłów i nowych idei. Pruszyński, podobnie jak Kisiel debiut zawdzięczał Jerzemu Giedroyciowi, największe sukcesy odnosił już poza „Buntem Młodych”. W znakomitym pisarstwie Pruszyńskiego walory literackie przewyższają treści intelektualne. Brak idei i poglądów nigdy nie był przedmiotem zmartwień Kisielewskiego. Cała jego publicystyka zorganizowana jest wokół własnych, oryginalnych poglądów. Czytelnicy „Kisiela przedwojennego” będą zaskoczeni tym, w jak wielkim stopniu nasz bohater był publicystą uformowanym. Kisiel należał do niewielu osób, które od czasu przedwojennych, aż po czasy nam współczesne zachowały stałą linie przekonań. I chyba tę wierność cenić będziemy nie mniej niż samodzielność myślenia i twórczą przekorę jego pisarstwa.

Kazimierz M. Ujazdowski.

Tekst jest wstępem do książki  K.M.Ujazdowski, „Kisiel. Publicystyka przedwojenna”.  Iskry 2001

 

[1] S. Kisielewski, Spotkania z Jerzym Giedroyiciem, w: O „Kulturze”. Wspomnienia i opinie., Warszawa, s1988, s. 57-58.