Serdecznie polecam tekst o. Macieja Zięby o pokoleniu Jana Pawła II.
Wkrótce minie 40 lat od wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Co ten fakt oznacza dla „pokolenia Jana Pawła II”, które swoją dojrzałą wiarę formowało pod wpływem świadectwa, nauczania i spotkania z Janem Pawłem II?
Sądzę, że wspólna mu być powinna świadomość daru i świadomość długu. Daru, bo bez wątpienia Polska wkroczyła w uprzywilejowany okres swej historii, lepszy od jakiegokolwiek okresu w przeciągu trzech ostatnich stuleci. A to uprzywilejowanie, wyzwolenie z komunizmu i włączenie się we wspólnotę europejską, w ogromnym stopniu zawdzięczamy Janowi Pawłowi II. Jako ludzie wierzący, otrzymaliśmy też od niego integralną propozycję chrześcijaństwa – otwartego i nowoczesnego, a zarazem ewangelicznie radykalnego i wiernego Tradycji. Otrzymaliśmy Kościół o odmienionym obliczu, bo jeszcze 40 lat temu sporo było w nim lęków i podziałów, statystyki wieściły szybkie jego wymieranie, a teologowie pisali o „śmierci Boga”.
To doświadczenie daru powinno też rodzić poczucie długu, który zaciągnęliśmy żyjąc w epoce Jana Pawła II, poczucie zobowiązania do wierności temu, czym żył i czego nauczał. I nie jest to jedynie imperatyw moralny, ale też wynik spojrzenia na naszą historię oczyma wiary. Fakt, że Polakom urodzonym po II wojnie światowej okrutne, ekstremalne doświadczenia, typowe, dla tylu wcześniejszych generacji, zostały oszczędzone ma również swój wymiar teologiczny. Tak też swoją biografię interpretował Jan Paweł II. Choćby w „Darze i tajemnicy”, kiedy pisał o rozumieniu swojego kapłaństwa: „Mnie te najcięższe doświadczenia zostały przez Opatrzność oszczędzone, ale dlatego mam tym większe poczucie długu w stosunku do tylu znanych mi ludzi, a także jeszcze liczniejszych owych bezimiennych, bez różnicy narodowości i języka, którzy swoją ofiarą na wielkim ołtarzu dziejów przyczynili się w jakiś sposób do mojego powołania kapłańskiego”. Pan Historii przemawia poprzez wydarzenia. I w naszych czasach przemówił do nas przez fakt o historycznym wymiarze: „wydarzenie Jana Pawła II”.
Wymiar katolicki, uniwersalny
Owszem były w Kościele kręgi, które temu pontyfikatowi nie sprzyjały. Po, pierwsze, katolicy określający siebie jako liberalni i otwarci. Dla nich Karol Wojtyła był papieżem zbyt konserwatywnym, anachronicznym w sprawach celibatu, kapłaństwa kobiet czy eutanazji. Druga grupa to integryści. Ci mieli mu za złe gesty ekumeniczne, wyznanie win Kościoła, obrazoburcze modlitwy o pokój przedstawicieli różnych religii w Asyżu, czy akt idolatrii za jaki uważają ucałowanie przez Jana Pawła II Koranu.
Ale w 1978 roku ta konfrontacja progresistów z integrystami, była bez porównania silniejsza, wręcz rozszarpywał jedność Kościoła odbierając mu wiarygodność i dynamikę. Jak to określił Zbigniew Brzeziński: „Kościół się rozpływał”.
To pontyfikat Jana Pawła II otworzył znów Kościół na młodzież i nadał mu misyjny dynamizm. To wtedy powstał Katechizm, a Kościół stał się największym na świecie obrońcą praw człowieka. To połączenie wierności depozytowi wiary z otwartością na świat było ogromnym osiągnięciem papieża z Polski. „Pontyfikat Jana Pawła II w znacznej mierze przyczynił się do unieważnienia tradycyjnej opozycji progresizm – integryzm” – słusznie podkreśla życzliwy obserwator z zewnętrza Kościoła, Leszek Kołakowski.
I podtrzymywanie stanu, w którym postawy skrajne nie dominują w dyskursie we wnętrzu Kościoła, to jedno z wielkich zadań, które staje przed „pokoleniem Jana Pawła II”. A kluczem do jego osiągnięcia jest – zdaniem Papieża – głęboka, twórcza recepcja nauczania Soboru Watykańskiego II. Podkreślał to od samego początku swojej posługi, aż do jej końca. Ta mówił o tym do kardynałów w dzień po wyborze: „Naszym niewątpliwym obowiązkiem jest staranne doprowadzenie Soboru do skutku. Czyż bowiem ten powszechny Sobór nie jest kamieniem milowym, wydarzeniem największej wagi w dziejach Kościoła, trwających już prawie dwa tysiąclecia, a więc i najważniejszym wydarzeniem w religijnych dziejach świata i czyż nie dotyczy on całej dziedziny kultury ludzkiej?„ Podobną myśl znajdziemy w testamencie Papieża: „Stojąc na progu trzeciego tysiąclecia «in medio Ecclesiae», pragnę raz jeszcze wyrazić wdzięczność Duchowi Świętemu za wielki dar Soboru Watykańskiego II, którego wraz z całym Kościołem – a w szczególności z całym Episkopatem – czuję się dłużnikiem. Jestem przekonany, że długo jeszcze dane będzie nowym pokoleniom czerpać z tych bogactw, jakimi ten Sobór XX wieku nas obdarował”.
Wymiar polski
Polskie dziedzictwo, polska kultura, polskie doświadczenie Kościoła w wielkim stopniu ukształtowało przyszłego papieża. Podkreślał to w licznych tekstach adresowanych do całego Kościoła, a także w programowych wystąpieniach do tak znaczących forów jak UNESCO, czy Zgromadzenie Ogólne ONZ. Dlatego warto się zastanowić nad papieską interpretacją polskiej historii, nad tym jakie wyniesione z naszej ziemi wartości uważał on za najistotniejsze. Syntezą papieskich rozważań na te tematy jest „Pamięć i tożsamość”, gdzie podkreślając prymat kultury nad polityką i ekonomią przywołuje Jan Paweł II przykład Polski wielokrotnie skazywanej na śmierć przez swoich sąsiadów, która ocaliła swą tożsamość i suwerenność dzięki kulturowej żywotności. Kultura „okazała się w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg” – konkluduje Autor. A kwintesencją „ducha polskiego” jest dlań „polskość epoki jagiellońskiej”, która to ”pozwoliła na utworzenie Rzeczypospolitej wielu narodów, wielu kultur, wielu religii. Wszyscy Polacy nosili w sobie tę religijną i narodową różnorodność”. Bez wątpienia jest to interpretacja rodzimej historii. Epoka jagiellońska nie była przecież idyllą. Nie zmienia to jednak faktu – przypominanego przez Jana Pawła II – że na tle narastających despotyzmów, na tle ogarniającej Europę nietolerancji, Rzeczpospolita Obojga Narodów wyróżniała się niezwykle korzystnie. To w niej profesorowie Akademii Krakowskiej opracowywali teorię praw człowieka, to tu Żydzi nie tylko mogli czuć się bezpiecznie, ale i rozwijać swą kulturę, to tu ostatni z Jagiellonów mógł powiedzieć do swych ziomków – a było to w dobie wojen religijnych i obowiązywania w Europie zasady cuius regio eius religio – „nie jestem królem waszych sumień”. „Polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie” – konkludował Papież. Tym bardziej jednak gorzko brzmiało ostatnie zdanie: „wydaje się jednak, że ten ‘jagielloński’ wymiar polskości, o którym wspomniałem, przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym”.
Ten papieski wyrzut warto chyba odczytywać w optyce długu zaciągniętego przez „pokolenie Jana Pawła II”. Budowanie nowoczesnego patriotyzmu, twórcze nawiązywanie do tego, co w naszej tradycji najlepsze, jest wedle Jana Pawła II podstawową społeczną wartością, zarazem głęboko zakorzenioną w chrześcijańskiej tradycji. Patriotyzm oznacza jednak poczucie wspólnoty – wspólne, dzielone wraz z innymi, „my” otwarte na horyzont wspólnego dobra. To polskie „my” – jak dobrze wiemy – jest dziś bardzo głęboko zranione.
Tak więc mozolna praca nad odbudowaniem głębokiego poziomu polskiego „my” to także ważna forma spłacania długu zaciągniętego przez „pokolenia Jana Pawła II”. A dla każdego, kto słuchał i czytał Papieża nie ulega wątpliwości, że owo wzmacnianie winno się dokonywać przez odbudowę „etosu solidarności”.
Przypomnijmy kluczowe dla zrozumienia wydarzeń 1989 roku – nazwanego przez Jana Pawła II annus mirabilis -słowa z Gdańska w 1987 roku: „Solidarność — to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie”. Dlatego później w Sejmie Rzeczypospolitej apelował, by troszczyć się o moralne przesłanie „Solidarności” i wedle niego kształtować politykę i szerzej: działalność publiczną. Puściliśmy mimo uszu te papieskie słowa. A to zapewne one będą papierkiem lakmusowym dla przyszłym pokoleń. Trudno bowiem – patrząc na bolesne podziały w polskiej współczesności – uciec od konstatacji, że dług zaciągnięty przez nas wobec Jana Pawła II wciąż się dzisiaj powiększa.
Autor: Ojciec Maciej Zięba – dominikanin, doktor filozofii, teolog i publicysta