Teraz, kiedy chodzi pan po ulicach Warszawy, ludzie nie pytają: „To pan nie jest z PiS?”?
– Nie spotykam się z tego rodzaju reakcjami. Może jeden na 50 okazuje rezerwę wobec mojej kandydatury. Warszawa jest miastem otwartym, z potężną pozytywną energią. Natomiast spotykam się z hejtem w sieci. I to niebywałym. Jeśli osoba posiadająca stopień naukowy – mam na myśli prof. Monikę Płatek – twierdzi, że jestem antysemitą, rasistą i homofobem, to jest to przekroczenie wszelkich granic. Jestem wnukiem osoby, która zginęła w Auschwitz. Mój dziadek – adwokat, obrońca w procesie brzeskim – był Polakiem, ale podobnie jak Żydzi zginął w komorze gazowej. Jako minister kultury dawałem dowody szacunku dla innych narodów, ich kultury i dziś podaje się mnie jako kontrprzykład do ministra Glińskiego. Byłem współtwórcą Muzeum Historii Żydów Polskich. Powiedzenie o mnie „antysemita” i „rasista” jest absolutnie podłe. Jak mamy walczyć z niegodziwością PiS przy akceptowaniu takich praktyk ze strony obozu demokratycznego?
I zwolnił pan z Zachęty dyrektor Andę Rottenberg…
– Ale przyczyną nie były kwestie wolności artystycznej. Przeciw wystawie „Naziści” protestował Daniel Olbrychski. W 2006 r. współpracowałem z panią Andą przy projekcie Muzeum Sztuki Współczesnej. Ten zarzut jest nietrafiony. Nie jestem przeciwnikiem wolności sztuki, nie jestem rasistą ani homofobem.
Ci, którzy mówią o homofobii, przypominają głosowanie w Parlamencie Europejskim, w którym faktycznie poparł pan leczenie homoseksualizmu oraz mówienie o „czarnej nocy dla gejów” pod rządami PiS.
– Sformułowanie o „czarnej nocy dla gejów” nigdy nie padło z moich ust. Pojawiło się 13 lat temu w jednym z lewicowych tygodników, ale tam również nie był to cytat z mojej wypowiedzi, lecz ocena tegoż tygodnika. Nigdy nie głosowałem w PE za leczeniem homoseksualistów. Było to głosowanie nad wezwaniem do ustanowienia zakazu tej terapii. Mam rezerwę do głosowań w sprawach dotyczących ustawodawstwa krajowego.
Nie rozumiem tego tłumaczenia.
– W ostatniej chwili posłowie ALDE (frakcja liberalna) do rezolucji dodali zapis, który wzywał do zakazu terapii dla osób homoseksualnych. Uznaliśmy, że ma to niewiele wspólnego z treścią rezolucji, a sprawa zakresu lecznictwa jest w gestii państw członkowskich. Zaś w Polsce nie ma przymusu terapii konwersyjnej. Przez myśl by mi nie przeszło, że można być na tej podstawie oskarżonym o dyskryminację homoseksualistów. Nie głosowałem za „nakazem leczenia homoseksualizmu”, jak mi się zarzuca.
Teraz by pan podobnie zagłosował?
– Baczyłbym na to, że może to urażać osoby LGBT.
Ogłosił pan, że zgodnie z programem KO w razie wyboru zagłosuje w Senacie za związkami partnerskimi, ale mam też inny test. Ostatni rozłam w PO w styczniu 2017 r. polegał na tym, że grupa posłów z Markiem Biernackim na czele odmówiła głosowania za przesłaniem do komisji obywatelskiego projektu zakładającego liberalizację ustawy antyaborcyjnej. Jak by pan głosował w tej sprawie?
– Zacznijmy od tego, że jestem zwolennikiem kompromisu aborcyjnego. I wbrew temu, co mi się przypisuje, nie angażowałem się w zmianę tego stanu prawnego.
Tamci też twierdzili, że są zwolennikami kompromisu. Tłumaczyli, że głosowanie dotyczy kwestii sumienia, choć miało charakter wyłącznie techniczny.
– Byłem twórcą „pakietu demokratycznego”, który został przyjęty przez PiS. Obecnie zaakceptowała go PO, a PiS zamroziło. „Pakiet” zakłada, że projekty obywatelskie są przyjmowane przez Sejm i kierowane do dalszych prac. Nie powinny być odrzucane w pierwszym czytaniu. Tyle.
Pan jest z Wrocławia. Dlaczego nie kandyduje we Wrocławiu?
– Kierownictwo KO zaproponowało mi stolicę. Warszawa jest miastem otwartym i bardzo przyjaznym przybyszom. Moja rodzina mieszkała tu od powstania styczniowego. W powstaniu warszawskim nasze mieszkanie zostało starte w pył i losy rzuciły nas do Kielc. Zamieszkałem w Warszawie w 1989 r., gdy minister Aleksander Hall zaproponował mi pracę w swoim gabinecie. Później dzieliłem czas między Warszawę a Wrocław. Moje kompetencje prawnicze w rekonstrukcji rządów prawa są oczywiste. Jako minister kultury sprawowałem opiekę nad wieloma instytucjami o państwowym znaczeniu.
Pana kandydaturę jako „pisowską alternatywę” skrytykował lider Obywateli RP Paweł Kasprzak, który sam chce wystartować do Senatu z Warszawy.
– Gdyby ten model zastosować we wszystkich okręgach, to w wyborach do Senatu PiS odniesie bezapelacyjne zwycięstwo. Opinia publiczna czekała na porozumienie opozycji w wyborach do Senatu.Gdy do niego doszło, zaczynają się w nim wyłomy, na których korzyści odnosi jedynie PiS
Wykluczam rezygnację. Zamierzam wygrać i uważam, że opozycja ma szanse zwyciężyć w wyborach parlamentarnych i stworzyć rząd, który przywróci demokrację konstytucyjną.