Nie wolno zgodzić się na kompromis

Centralizm umacnia wady polskiego życia publicznego: korupcję, kapitalizm polityczny, klientowski model relacji państwo – obywatel

Nie wolno zgodzić się na kompromis

Program reformy państwa przedstawiony przez rząd premiera Józefa Buzka może przynieść wielką i pożyteczną zmianę ustrojową. Jej główny sens nie polega na obronie praw społeczności lokalnych czy też technicznych przesunięciach kompetencyjnych, a le na fakcie, że dobra organizacja państwa będzie zasadniczym atutem pomnażającym nasz potencjał narodowy.

Decentralizacja państwa może zmienić Polskę w stopniu większym, niż się tego w szyscy spodziewamy. Piszemy może — ponieważ powodzenie będzie zależało od woli budowy nowego państwa i determinacji rządzącej koalicji. Zmiana ustrojowa będzie możliwa wtedy, gdy w praktyce zostanie zakwestionowany centralistyczny model ustrojowy. Polska jest krajem scentralizowanym, w rękach administracji rządowej znajdują się kompetencje o charakterze lokalnym i blisko dziewiąta część środków publicznych.

Przeciw marnotrawstwu

Stałym elementem ustroju jest również dezintegracja państwa, to znaczy hegemonistyczna pozycja specjalnych administracji będących praktycznie poza kontrolą premiera i wojewodów. W sytuacjach trudnych, takich jak klęska żywiołowa, brak silnego samorządu i dużych województw przekreśla możliwość skutecznej reakcji państwa w skali regionalnej. W zwykłym czasie centralizm owocuje słabością państwa i marnotrawstwem. Rekordy w tym względzie bije administracja specjalna — z trzykrotnym wzrostem zatrudnienia w ciągu ostatnich kilku lat i wydłużonym obiegiem pieniądza publicznego. Trzeba też powiedzieć, że centralizm umacnia inne wady polskiego życia publicznego: korupcję, kapitalizm polityczny, klientowski model relacji państwo — obywatel. Zjawiska te nie byłyby tak powszechne, gdyby nie możliwość nie kontrolowanego dysponowania przez biurokrację rządową tak wielką częścią wydatków publicznych.

Interes Polski, a nie Unii

Reforma ma usunąć wewnętrzne wady ustroju naszego kraju. Wbrew uproszczonym opiniom nie jest ona pochodną uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej. Powiat czy region nie stanowią jakiegoś europejskiego kanonu. Wśród krajów UE jest na przykład Francja, której profil ustrojowy ma zdecydowanie centralistyczne oblicze. To w interesie Polski, a nie Unii Europejskiej leży przeprowadzenie zmian ustrojowych tworzących skuteczne i oszczędne państwo. Taki jest właśnie prawdziwy sens odbudowy samorządowych powiatów i dużych województw.

Aby to się powiodło, zmiana ustrojowa musi być pełna. Nie wolno zgodzić się na kompromis polityczny utrzymujący przywileje administracyjne dawnych województw czy też pozostawienie uprzywilejowanej pozycji niektórych administracji specjalnych. Z tego punktu widzenia zaniepokojenie budzi opóźnienie prac nad nową ustawą kompetencyjną i zawarta w projekcie ustawy o administracji rządowej w województwie możliwość powoływania wicewojewodów o terytorialnym, to znaczy pokrywającym się z obszarem likwidowanych województw, zakresie kompetencji.

Wreszcie wypada przyznać rację tym, którzy żądają szybkich decyzji w sprawach finansowych, ponieważ w ostatecznym rachunku to prawnofinansowe regulacje będą wyznaczały pozycję nowych instytucji. Wszystkie te okoliczności skłaniają jednak do przyspieszenia prac parlamentarnych nad odbudową powiatów i silnych województw, nie zaś do ich wstrzymywania. W wypadku reform o ustrojowym znaczeniu parlament z reguły ogrywa rolę czynną i ma możliwość skorygowania błędów popełnionych przez rząd. Wypada zauważyć, że odbudowa gmin w roku 1990 odbyła się z inicjatywy Senatu I kadencji, a presja parlamentu stanowiła w tej sprawie czynnik ważniejszy niż stanowisko rządu Mazowieckiego. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obecny parlament ponownie stał się głównym aktorem zmian ustrojowych.

Wbrew opiniom oponentów reformy nie ma sprzeczności między decentralizacją a siłą państwa. Ci, którzy widzą w projektowanych zmianach spełnienie głoszonych przed kilkunastu laty koncepcji Samorządnej Rzeczypospolitej, popełniają błąd o fundamentalnym znaczeniu. Wtedy chodziło o samorządową kontrolę nad instytucjami obcego państwa. Aktualna reforma ma przynieść nowe państwo z silnym samorządem i ze spójnym centrum. Decentralizacja ma odchudzić centrum ze zbędnych zadań i funkcji orazzintegrować władzę wykonawczą wokół premiera. Należę do tej grupy polityków, którzy nie bagatelizują wysuwanych przez grupę posłów reprezentowanych przez Jana Łopuszańskiego zarzutów podnoszących kwestię osłabienia jedności organizmu państwowego.

Rozbite centrum, słaby samorząd

Nie mogę zgodzić się jednak z zawartą w ich argumentacji sugestią, że państwo polskie w obecnym kształcie jest silne i spójne. Słabość ustrojowa Polski ma podwójny charakter, mamy bowiem i słaby samorząd, i rozbite między resorty centrum państwa. Rząd pozostaje federacją ministerstw, nie zaś instytucją prowadzącą wspólną politykę. Premier nie dysponuje prawnymi i instytucjonalnymi możliwościami narzucania jednolitej polityki całemu gabinetowi. Istotnym ograniczeniem władzy premiera jest jego niewielki udział w kształtowaniu projektu ustawy budżetowej. Federacyjna struktura rządu przynosi fatalne skutki wszędzie tam, gdzie jest konieczna koordynacja działań kilku resortów. Dotyczy to szczególnie obszaru bezpieczeństwa narodowego, w którym mamy do czynienia ze stałą konkurencją między poszczególnymi ośrodkami władzy wewnątrz samego rządu. Resortowy charakter rządu jest także źródłem słabości wojewodów i dezintegracji państwa na szczeblu terenowym.

A zatem nie ma sprzeczności między decentralizacją a spójnością państwa. Wręcz przeciwnie, zerwanie z centralizmem stanowi warunek odbudowy silnej władzy państwowej na terytorialnej podstawie. Dopiero przełamanie dominacji resortów pozwoli rządowi odzyskać możliwość podejmowania i kontrolowania decyzji, a wojewodzie stać się rzeczywistym reprezentantem rządu w terenie.

Utrzymywanie ustrojowego status quo wystawia nas na niebezpieczeństwo powiększania się cywilizacyjnego dystansu między Polską a naszymi zachodnimi sąsiadami. Jeśli wskazujemy na problem dysproporcji między potencjałami Dolnego Śląska, Pomorza Zachodniego i wschodnich landów Niemiec, to trzeba wyraźnie stwierdzić, że jej zmniejszenie okaże się niemożliwe bez radykalnych zmian ustrojowych. Także i z tego względu potrzebujemy nowego zreformowanego państwa.

Kazimierz M. Ujazdowski

Artykuł ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”