Państwa UE mogłyby z pożytkiem dla Europy rozwijać współpracę na rzecz promocji praw człowieka i rządów prawa gdyby miała ona partnerski charakter. Można sobie wyobrazić działania inspirujące ochronę większą niż obecny europejski standard np. w sferze umocnienia klauzuli sumienia czy promocji praw mniejszości narodowych. W obydwu przypadkach zachodzi potrzeba wzmożenia ochrony praw, które podlegają niezasadnym ograniczeniom.
Europa mogłaby korzystać z bogactwa różnorodności, z dorobku narodowych tradycji prawnych. Taki przecież sens ma zapis traktatu lizbońskiego o poszanowaniu tradycji narodowych wraz z ich strukturami konstytucyjnymi.
Partnerskie podejście wymagałoby zaufania do państw i poszanowania zasady lojalnej współpracy. Wymagałoby także poszanowania legalizmu. Niestety, zgłoszony przez ALDE projekt nowego mechanizmu kontroli praworządności wyrasta z doktryny, która ani nie ufa państwom, ani nie honoruje zasady zgodności działań z traktatami.
Projektowany nowy mechanizm zakłada permanentną, dokonywaną w cyklu corocznym ocenę stanu przestrzegania praw podstawowych, demokracji i praworządności w państwach członkowskich. Wedle ALDE podstawą nowej polityki miałyby być oceny wystawiane przez niezależny panel ekspertów z niewielkim udziałem kandydatów przedstawionych przez same państwa (link do raportu Sophie in ‚t Veld – [LINK].
Projektowana procedura ma wszelkie znamiona postępowania nadzorczego i arbitralnego. Dotyczy to także arbitralnego podejścia do samych wartości będących podstawą oceny. Autorzy przyznają, że wartości powinny podlegać ciągłej reinterpretacji, co tylko wzmacniać może obawy przed arbitralnością i zastrzeżenia do propozycji.
Kluczowy jest jednak brak podstaw traktatowych dla nowego mechanizmu. Już postępowanie wdrożone przez KE i prowadzone pod nadzorem komisarza Timmermans’a budzi wątpliwości pod względem prawnym. Krytyczną opinię wyraziły w tej sprawie służby legislacyjne Rady UE jeszcze w 2014 roku [LINK].
W przypadku projektowanego mechanizmu widać jaskrawo brak podstaw traktatowych. ALDE nie próbuje nawet wskazać oparcia traktatowego. Procedura miałaby mieć za podstawę porozumienia międzyinstytucjonalne. Te jednak dotyczą współpracy między samymi instytucjami UE w ramach ich kompetencji. Art 295 TFUE mówi o wzajemnych konsultacjach trzech instytucji unijnych. W żadnym razie nie jednak porozumienie miedzy instytucjami UE nie może wytwarzać nowych kompetencji i obowiązków państw.
Oczywisty jest zatem sprzeciw wobec projektu ALDE. Polska dyplomacja nie powinna jednak poprzestawiać na protestach przeciwko nowemu mechanizmowi. Wyrazem aktywnej polityki byłoby wysunięcie alternatywnej propozycji opartej na dialogu i zaufaniu miedzy państwami. Można wyobrazić sobie promocję praw podstawowych i demokracji w formule corocznej międzyrządowej konferencji poświęconej temu zagadnieniu. Taką propozycję zgłoszę w trakcie prac nad raportem ALDE. Formuła ta wolna od arbitralności dawałaby możliwość wymiany doświadczeń z korzyścią dla promocji wartości podstawowych w Europie.
Polska dysponuje wolnościową tradycją prawną, wyczuloną na przestrzeganie praw człowieka w skali międzynarodowej. Mogłaby z powodzeniem odgrywać rolę promotora praw człowieka animując współpracę z państwami, które mają identyczne doświadczenie walki z totalitaryzmem komunistycznym. Istnieją instytucje, które mogłyby być forum takiej współpracy jak np. Europejska Sieć Pamięć i Solidarność.
Powrót do roli promotora praw podstawowych nie będzie jednak możliwy bez rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego i zawarcia rzeczywistego kompromisu, który wymaga ustępstw ze strony obozu rządzącego. Kontynuowanie sporu o TK pozbawia nas możliwości wpływania na model kontroli praworządności i praw podstawowych w Europie. Kompromis i zakończenie sporu otwierają perspektywę kształtowania polityki europejskiej w tej dziedzinie.
Kazimierz M. Ujazdowski
tekst opublikowany w tygodniku „Wszystko co Najważniejsze”; www.wszystkoconajwazniejsze.pl