Polska wybiera sztywną nieufność – wywiad

Jacek Nizinkiewicz: Czy Polsce grożą unijne sankcje?

Kazimierz Michał Ujazdowski, prawnik, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, poseł do Parlamentu Europejskiego: Perspektywa sankcji w takim sensie, o jakim stanowią traktaty, jest bardzo odległa. To nie usprawiedliwia jednak polityki obozu władzy.

Czyli rząd nie ma się czym przejmować?

Polska już teraz ponosi potężne straty wskutek samoizolacji.

Konkretnie jakie?

Nasi sojusznicy rozpływają się jak sok malinowy na słońcu. Utraciliśmy możliwość gromadzenia poparcia dla naszych postulatów. Alians z Węgrami ma sens defensywny, nie pozwala na działanie pozytywne. Proszę zauważyć to, co się dzieje w naszym regionie. UE powoli reintegruje się bez naszego udziału. Znaczący jest proeuropejski zwrot w Czechach i na Słowacji.

Przykłady?

Andrej Babiš (szef partii ANO, która wygrała październikowe wybory w Czechach – red.) dokonał proeuropejskiej korekty. Podczas ostatniej sesji w Strasburgu słuchaliśmy bardzo proeuropejskiego przemówienia prezydenta Słowacji Andreja Kiski. Bałtowie nastawieni są stale na kooperację z centrum UE. Podobny wybór staje się udziałem Bułgarii i Rumunii. Prowadzenie polityki pomimo UE i ostentacyjnie wbrew niej wydatnie obniża nasz prestiż i możliwości. W ostatnich dniach ważyła się decyzja o wyborze miejsc dla przenoszonych z Wielkiej Brytanii unijnych agencji. Kandydatura Warszawy była zupełnie marginalna, nietraktowana jako realna w procesie negocjacji.

Rządzący twierdzą, że Polska wreszcie prowadzi politykę podmiotową.

W polityce europejskiej nie trzeba wybierać między podążaniem za silniejszymi a walką ze wszystkimi. To, że można prowadzić inną politykę – nastawioną na Europę, ale zachowującą własną tożsamość kulturową, staje się oczywiste w innych krajach naszego regionu. Można niezgodę na politykę migracyjną Junckera łączyć z wolą aktywnego partycypowania w Unii. My tymczasem, wybierając sztywną, ostentacyjną nieufność, pozostajemy nierozumiani. Postrzegani jesteśmy w regionie jako nieracjonalni, tracąc kolejne szanse i pola dla propozycji pozytywnych.

Czy rzeczywiście ci, którzy głosowali za rezolucją, nie mają prawa nazywać się Polakami, jak twierdzi PiS?

Inwektywy na bok. Istotne jest to, że nie da się usprawiedliwić głosowania za rezolucją, która zapowiada sankcje dla Polski. Jestem przeciwnikiem przenoszenia sporu wewnętrznego na arenę międzynarodową. Krytykuję rząd PiS w Polsce, zachowuję milczenie na zewnątrz. To kwestia nie tylko zasad, ale także rozsądku. Opozycja musi wygrać wybory własnymi siłami. Kluczem do zmiany władzy w Polsce jest odnowienie sił opozycji i odzyskanie jej samodzielności w myśleniu, a nie odwoływanie się do instancji europejskich.

Czy konflikt Polski z Ukrainą jest wymarzonym scenariuszem Kremla?

Nie potrafimy prowadzić polityki wobec Ukrainy. W czasie Majdanu byliśmy gorącymi rzecznikami jej niepodległości. Na deklaracjach poparcia poprzestano. Nie zbudowaliśmy ściślejszych relacji gospodarczych, nie potrafimy animować współpracy naukowej. Nie ma też przemyślanej polityki imigracyjnej wobec Ukraińców przybywających do naszego kraju, za co w przyszłości możemy płacić niemałą cenę.

Co rząd powinien robić ws. relacji z Ukrainą?

Polski rząd powinien animować stały dialog historyczny z elitami tego kraju, tłumaczyć im, że od tradycji Bandery zaczadzą się nasze relacje i źle służy to ukraińskiemu patriotyzmowi. Inicjatywy poważnego dialogu nie zostały podjęte, a gdy zdarzają się ekscesy nie potrafimy powściągnąć emocji.

Rację ma Tusk pisząc, że pogorszenie relacji Ukraina – Polska to realizacja kremlowskiego scenariusza?

To oczywiste, że Moskwa gra na wzniecenie polsko – ukraińskiego antagonizmu, tak jak rosyjska ręka wspomaga skrajny nacjonalizm, po to by stworzyć napięcie miedzy Polska a światem Zachodu. Rosja jest żywotnie zainteresowana rozbratem Polski z Europą. Jeśli Polska chce wrócić do aktywnej polityki wschodniej musi być zakotwiczona w UE. Tylko jako stabilny i obliczalny partner państw europejskich możemy zwiększać zainteresowanie Europy jej bezpieczeństwem i oddziaływaniem na sąsiedztwo w wymiarze wschodnim.

Co może zrobić opozycja?

Alternatywa dla PiS powinna odwoływać się do najlepszych tradycji polskiego patriotyzmu, a nie opinii KE. PiS chce przekonać opinię publiczną, że opozycja jest partią zagranicy. Opozycja musi planować samodzielnie, w przeciwnym razie spełni cele propagandowe obozu władzy. Ponadto rezolucja pod wpływem lewicy zawiera żądania sprzeczne z prawem osoby ludzkiej do życia, chronionym przez orzecznictwo TK. Nie można bronić niezależności sądu konstytucyjnego i kwestionować jego dorobku w sprawie tak fundamentalnej dla praw człowieka.

Czy Donald Tusk powinien zabierać głos ws. Polski, jak to zrobił na Twitterze?

Broniłem kandydatury Donalda Tuska na szefa UE ze względu na wymóg solidarności narodowej. Uważam nadal, że pełnienie tej funkcji może być podwójnie korzystne: dla Polski i dla Europy. Nie przyjąłem dobrze jego ostatniej wypowiedzi. Nawet jeśli trudno mu uniknąć komentowania stanu polskiej polityki, to musi zachować szczególny dystans i powściągliwość. Dziś jego główną powinnością jest prowadzenie prac Rady Europejskiej i koordynowanie wysiłków państw. Tej misji nie można pogodzić z czynnym udziałem w polityce wewnętrznej. Jego prestiż w oczach Polaków będzie proporcjonalny do zachowania powściągliwości. Dodam też, że każdy przewodniczący Rady kształtuje standard instytucjonalny. W PE nie brak zwolenników praktycznej likwidacji tej funkcji i zespolenia jej ze stanowiskiem szefa Komisji. Warto zatem, sprawując tę funkcję, dbać o jej prestiż.

W Sejmie ruszyły prace nad prezydenckimi projektami ustaw w sprawie KRS i SN. Jak pan ocenia przebieg prac i konsultacji między głową państwa a PiS?

Prezydent zachęcał do otwartych konsultacji, tymczasem uzgadnianie wspólnego stanowiska ws. ustaw sądowych, a więc także przyszłego stanowiska prezydenta, odbywało się w tajemnicy przed opinią publiczną.

To antystandard niweczący transparentność.

Prezydencki projekt ustawy o SN wprowadza m.in.: możliwość wniesienia do SN skargi na prawomocne orzeczenie każdego sądu, przepis, by sędziowie SN przechodzili w stan spoczynku w wieku 65 lat z możliwością wystąpienia do prezydenta o przedłużenie orzekania oraz utworzenie Izby Dyscyplinarnej z udziałem ławników.

Projekt skargi nadzwyczajnej jest wyrazem pogodzenia się z tym, że wymiar sprawiedliwości nie będzie działał dobrze. Albo reformujemy sądownictwo, albo myślimy w opozycji do niego. Trzeba przywrócić efektywne sądownictwo bez środków nadzwyczajnych, tworzących stałą niepewność co do orzeczeń. Jeśli kasacja w obecnym kształcie się nie sprawdziła, to można rozważyć powrót do stosowanej niegdyś rewizji nadzwyczajnej. Natomiast sięganie po instytucje, które podają w totalną wątpliwość orzeczenia ostateczne, wywoła skutki odwrotne do zamierzonych.

Projekt zakłada m.in., że obecni członkowie KRS-sędziowie pełnią swe funkcje do dnia rozpoczęcia wspólnej kadencji wszystkich członków Rady, także sędziów, wybranych na nowych zasadach przez Sejm (dotychczas wybierały ich środowiska sędziowskie – red.). Sejm wybierałby nowych członków KRS-sędziów większością 3/5 głosów na wspólną czteroletnią kadencję; w przypadku klinczu każdy poseł mógłby głosować w imiennym głosowaniu tylko na jednego kandydata spośród zgłoszonych. Czy te ustawy doprowadzą do sanacji sądownictwa?

Działania PiS nie prowadzą do reformy sądownictwa, poprawy jakości orzekania i podniesienia standardu ochrony praw jednostki. Gdyby tak było, w centrum uwagi znajdowałoby się otwarcie zawodu dla najbardziej kompetentnych prawników ze wszystkich zawodów prawniczych, a także troska o efektywne i uproszczone procedury. Tymczasem PiS dąży do prostego panowania nad sądownictwem. Publicznie rekomendowałem prezydentowi reformę sądownictwa z poszanowaniem niezależności KRS. We wrześniu proponowałem, aby odpowiedzialność za sądownictwo dzielić ze środowiskiem sędziowskim i poszanowaniem jego autonomii, aby wybór sędziów uczynić maksymalnie transparentnym i konkursowym. Nominacje sędziowskie byłyby przedmiotem współdecyzji prezydenta i niezależnej KRS. Prezydent wybrał inną opcję, godząc się na wybór sędziowskiej części KRS przez Sejm. Doceniam to, że prezydent stawia opór i nie chce zmonopolizowania KRS przez partię rządzącą. Obawiam się jednak, że jego propozycje są coraz mniej zrozumiałe, a kierownictwo PiS ostatecznie dopnie swego.

z Kazimierzem M. Ujazdowskim rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

wywiad dla www.rp.pl